Łzy i milczenie. Terapeutyczna rola niewerbalnej komunikacji z dzieckiem/pacjentem chorym onkologicznie.
Psychologiczny kontakt z chorym onkologicznie człowiekiem zakłada uważność, umiejętność słuchania i milczenia, obserwacji i empatycznego podążania za pacjentem i za jego przeżyciami. Zaraz za dialogiem, rozmową pojawia się istotny kontekst komunikacji niewerbalnej, która staje się dodatkowym źródłem wiedzy o stanie emocjonalnym pacjenta. Czego pacjent szuka w swoim i naszym milczeniu? Jak konstruktywnie milczeć z pacjentem? I dlaczego łzy mają swój język?
Komunikacja
W międzyludzkim komunikowaniu się możemy wyróżnić dwa podstawowe sposoby – werbalne i niewerbalne. Komunikacja werbalna jako proces przekazywania i wymiany informacji między jej uczestnikami, jest doświadczeniem wynikającym z działań interpersonalnych i społecznych. Komunikacja niewerbalna jest natomiast silnie związana z mową ciała, językiem ciała, gestów. Jej działanie obejmuje cały zespół niewerbalnych komunikatów nadawanych i odbieranych przez ludzi na wszystkich kanałach jednocześnie. Informują nas one o podstawowych stanach emocjonalnych, intencjach, oczekiwaniach wobec rozmówcy, o samoocenie, cechach temperamentu itd. Komunikaty te nadawane są i odbierane najczęściej na poziomie nieświadomym, jednak mogą być również nadawane i odbierane świadomie (tak jak większość gestów - emblematów czy wiele wyrazów mimicznych).
Komunikacja niewerbalna
Myśląc w kategoriach pracy terapeutycznej i psychoonkologicznej, warto oprzeć temat komunikacji na przykładowej definicji. Posłuży nam do tego sformułowanie S.P. Morreale: komunikacja niewerbalna – dotyczy wszystkich ludzkich zachowań, postaw i obiektów innych niż słowa, które komunikują wiadomości i posiadają wspólne społeczne znaczenie. Komunikacja dotyczy również wyglądu fizycznego, ruchu ciała, gestów, wyrazu twarzy, ruchu oczu, dotyku, głosu oraz sposobu wykorzystywania czasu i miejsca w komunikowaniu się. Komunikacja niewerbalna prezentuje się także w dwóch stylach: 1) o tendencji afiliatywnej, gdzie istotne jest milczenie, bliski dystans, dotyk, kontakt wzrokowy, uśmiech oraz 2) w tendencji dominatywnej z podkreśloną, wyprostowaną postawą, uniesioną głową, szybką mową, jednostronną komunikacją werbalną.
Komunikację niewerbalną określa się mianem bezsłownej, jako porozumiewanie się bez słów. Można więc powiedzieć, że występuje ona wtedy, gdy pacjent komunikuje się bez posługiwania się dźwiękiem. Czy zatem istnieje przekaz, informacja, praca z pacjentem jeśli pojawia się milczenie? Jeśli jedynym nośnikiem wiedzy nt. stanu emocjonalnego pacjenta jest "język łez"? Dobra, skuteczna komunikacja w terapii psychologicznej, z chorym onkologicznie pacjentem (niezależnie od wieku), odgrywa fundamentalną rolę w budowaniu relacji oraz jakości sprawowanej opieki. Dzięki mowie sprawnie odczytujemy potrzeby chorego, dzięki językowi milczenia i mowie ciała trafnie odbieramy uczucia i emocje. Umiejętne posługiwanie się ciszą, daje wyraz pełnej akceptacji dla chorego. Wymaga bowiem zatrzymania tego, co moje (wiedza, rady, doświadczenie) i otworzenia się na drugiego człowieka i jego indywidualne doświadczenie. W świecie ciągłego pośpiechu, zdobywania nowych umiejętności i potrzeby wykazania się, coraz mniej jest miejsca na terapeutyczną moc ciszy.
Jak zareagować na płacz lub milczenie pacjenta? I dlaczego psycholog „nie robi nic”?
Praca z onkologicznym pacjentem, relacja terapeutyczna budowana z nim na przestrzeni czasu, kiedy trwa leczenie, przynosi nieraz płacz, wewnętrzny smutek i rozbicie, milczenie, a psycholog figuruje wyłącznie w pozycji słuchacza. Obok wyciszenia, skąpego dialogu, zaczynają mieć swoje miejsce naturalne reakcje emocjonalne pacjenta, odpowiadające na to co się w nim dzieje. Warto podkreślić kilka faktów. Psychologiczna bierność, ma tutaj znaczenie leczące, ponieważ psychoonkolog może w ten sposób zadbać o to, by:
- Powstrzymać się przed zalaniem pacjenta bezładną powodzią głaskania i uścisków („każdy się pochyla, a ja chcę mieć święty spokój”). Kiedy ludzie mówią o swoich przeżyciach, czy trudnych sprawach, bardziej od dobrej rady oczekują wysłuchania.
- Płaczące dziecko/pacjent potrzebuje odosobnionego miejsca, w którym mógłby się odprężyć, przetrawić myśli i uczucia, a „wariackie” zainteresowanie, czy też nerwowe zapytania o to co się stało, w tym nie pomoże. Milczenie wspiera aktywne słuchanie.
- Impuls do „zrobienia czegoś” jest silny, musimy jednak pamiętać o tym, by samemu odprężyć się w obecności płaczącego i pozwolić, aby człowiek pozbierał się dzięki naturalnemu biegowi ku równowadze. Łatwiej jest mówić cokolwiek niż pobyć w milczeniu. Cisza jest szczera i odpowiedzialna, nie wyzwala fałszywej nadziei.
- Gdy płyną łzy, dzieje się coś ważnego (następuje jakiś przełom, uświadamianie sobie ważnych kwestii, wyrażanie dotąd niewyrażonego).
- Tak długo jak łzy płyną swobodnie, nie należy nic robić. Jeśli pacjent siedzi wystarczająco blisko (i relacja na to pozwala), to – można wykonać gest, np. lekkiego dotknięcia ramienia osoby płaczącej, aby dać znać, że terapeuta jest cały czas obecny. Cokolwiek więcej może okazać się natarczywe i szkodliwe.
- Bez wątpienia należy powstrzymać chęć – biorącą się najprawdopodobniej z własnego niepokoju – aby bagatelizować łzy („Nie ma powodu, aby płakać!”), albo bezpodstawnie pocieszać („Wszystko będzie dobrze!)”. Dobry słuchacz daje poczucie bycia rozumianym.
- Udzielanie profesjonalnego wsparcia psychicznego, jest możliwe, bez udziału języka mówionego. Wsparcie przez milczenie to umiejętność, której można się nauczyć.
”Język łez” i milczenie
Przychodzi moment, w którym razem z pacjentem docieramy do bolesnego miejsca, do chwili załamania, przełomu w leczeniu, do „tąpnięcia” w terapii onkologicznej, które powoduje negatywny zwrot akcji. W tak istotnym momencie werbalna wymiana myśli jest wrogiem. Tutaj znaczenia nabiera język milczenia - im mniej, tym lepiej. Jeśli pacjent przeżywa właśnie epizod płakania, najlepiej powstrzymać się od nieskrępowanych interpretacji, nawet jeśli istnieje pewność trafienia w sedno sprawy. Wydawać by się mogło, że charakter milczenia jest pewnego rodzaju stanem statycznej separacji i izolacji, mieszczącej w sobie wiele znaczeń. W czasie takich milczących spotkań pacjenta z psychoonkologiem, staje się on zarówno świadkiem historii pacjenta, jak i odbiorcą przekazywanych przez niego niemych znaczeń, które czasem ubarwiane są łzami.
Gdy płacz w końcu cichnie, zwykle pytamy: „Co za myśl pozwoliła ci się wypłakać?”. Takie pytanie zwykle wywołuje jeszcze więcej płaczu (i przyczynia się zarazem do redukcji stresu). Paradoksalnie najlepszym sposobem na to, aby pomóc pacjentowi wyrazić własne emocje, jest spytać go o jego myśli. Zamiast pytać: „Jak się czujesz?”, można pytać: „O czym myślisz?”. Z drugiej strony, zapytanie o myśli przybliża nas do obrazów i wspomnień, które wspomagają przejście od niepokoju do równowagi. Płacz się zawsze w końcu kończy. Należy pamiętać, że płacz jest naturalnym, adaptacyjnym procesem i najlepszym wyjściem jest pozwolić się wypłakać. Onkologiczni pacjenci płaczą z różnych powodów, np. kłopotów, które nie zostały rozwiązane lub prawdopodobnie nigdy nie będą. W takich przypadkach, łzy wskazują na to, że osoba taka przynajmniej tymczasowo poddaje się w walce. Chociaż powszechnie nazywa się to „załamaniem”, optymistycznie nazwijmy to potencjalnym przełomem. Poprzez wycofanie się z obezwładniającego problemu, system działań psychicznych, może zaoszczędzić zasoby człowieka, pomóc zebrać się w sobie i ponownie stanąć do walki. Przypomina to odstawienie frustrująco trudnych puzzli na noc i ponowne przystąpienie do układania nad ranem, po porządnym wyspaniu się. Zwykle płaczemy, gdy czujemy się bezpiecznie, łzy mogą sugerować gotowość do przyjęcia pomocy innych – rodzica, psychologa, małżonka, lekarza, pielęgniarki, rehabilitanta czy innego sojusznika.
Milczenie i łzy wpisane w naturę człowieka.
Nasze wyobrażenia o łzach i innych formach uwalniania emocji, ciągle opierają się na myśleniu metaforycznym. W teorii emocji znajdziemy odniesienie do „pary i czajnika” – powszechny kulturowo pogląd, że emocje magazynują się jak energia, która, jak para, uwalnia się, a szkodzi nam, gdy ciśnienie w naczyniu staje się zbyt wysokie. Stosujemy określenia psychologiczne tj.:
- „wypuszczanie pary” (blowing off steam)
- „zalanie emocjami” (flooded with emotion),
- „gotowanie się” ze złości (boil over with rage)
- „poczucie pustki” (feel drained) po obfitym płaczu
Również freudowska teoria katharsis jest właściwie modelem „pary i czajnika”, podobnie jak rozmaite terapie ekspresywne, tj. psychodrama. Elementy teorii „pary i czajnika” są obecne również we współczesnych koncepcjach dotyczących regulacji emocji, redukcji stresu i zarządzania gniewem.
Podsumowanie milczenia
Wyrazem zasadności milczenia w terapeutycznym podejściu, szanowania języka łez, niech będzie wypowiedź pacjentki oddziału onkologicznego:
”Temu wszystkiemu towarzyszyły przeróżne emocje. Od najmniejszego uśmiechu do przejmującego płaczu nocą, ale nie płakałam przy ludziach. Nie chciałam płakać. Chyba że już tak bardzo mnie bolało, że nie mogłam wytrzymać. Ale to były inne łzy. Łzy z bólu, a nie z nieporadności całą tą sytuacją. Płacz wzbudzał strach, litość. Wprowadzał niezręczną sytuację. Dlatego unikałam łez. Płakałam gdy byłam sama, gdy nikt nie widział. Nie chciałam by ktoś zobaczył. Choć to właśnie we łzach i milczeniu dochodziłam do najważniejszych dla mnie spraw. Odnalazłam porozumienie z Tym, który postawił mnie w takiej rzeczywistości. Swoją chorobę przeżywałam bardziej w wymiarze duchowym, a w temacie tak ważnym, bardzo intymnym, nie sposób było mówić cokolwiek. Tym bardziej, wdzięczna byłam tym wszystkim, którzy nie naciskali, nie „ciągnęli za język”. Pozostawili mi przez to pewną wolność. W sytuacji, kiedy śmierć czujesz za plecami, pojawiają się nowe myśli i nawet dobry Bóg okazuje się nie być wcale taki dobry. Wszystko co miałeś gdzieś tam poukładane i pewny byłeś, że to „coś” co cię trzyma w pionie, jest niezniszczalne, jednak zaczyna walić się nieuchronnie. I dopiero, po wielu sporach z samym sobą, z Tym na górze i trochę z dala od wszystkich, podnosząc się, na nowo, zaczyna się wierzyć i wierząc zaczynasz się podnosić. Jedno drugie przenika. Jedno drugie tworzy.”
Bibilografia:
Salmon P., „Psychologia w medycynie”, 2003
Encyklopedyczny Słownik Psychiatrii PZWL, 1986
Morga J., Medycyna praktyczna, 2020
Grzesiuk L., Psychoterapia. Praktyka, 2006
Strelau J., Psychologia cz.3, 2000
Autor: Joanna Pruban
Źródło: Remedium, Profilaktyka problemowa i promocja zdrowia psychicznego, nr 6 (322), VI 2020